Relacje » Szlakiem Kaszubskim im. Juliana Rydzykowskiego, 4 stycznia 2009
CZERWONE NIE ZAWSZE ZNACZY GORĄCE, czyli o tym, jak banda ośmiu śmiałków postanowiła zimą sprawdzić, jak wygląda tucholski Szlak Kaszubski
Zapewne wszystkim bikerom wiadomo o istnieniu Szlaku Kaszubskiego, tego kultowego, gdzie można zmoknąć, pojeździć po niezłych górkach, dać się pogryźć komarom i na pięknych wycieczkach pozwolić się poprowadzić Kajasowi. Nie wszyscy jednak pewnie zdają sobie sprawę z faktu, że w piaszczystych Borach Tucholskich ma swój początek drugi szlak, również czerwony, o nazwie łudząco podobnej, rozwiniętej jednak o imię Juliana Rydzykowskiego (pan ten, urodzony w 1891 roku, był pono znanym działaczem społeczno-kulturalnym na Kaszubach i generalnie Pomorzu).
Szlak rzeczony rozpoczyna się w Chojnicach, kończy zaś w Wielu. W początkach swojego biegu zahacza o piękne jeziora, między innymi o znane jezioro Charzykowskie, o tej porze roku całkowicie skute lodem (na rowerach po nim jeździliśmy, panów wędkarzy podlodowych odwiedziliśmy :) )
Ech, szlak piękny, aczkolwiek my przybyliśmy, zobaczyliśmy, lecz nie zwyciężyliśmy. Zdolna nawigatorka wyposażona w doskonale mylną mapę Copernicusa przysłużyła się sprawie. Mróz zaś dokończył dzieła. Co jednak zobaczyliśmy, to nasze. A zobaczyliśmy wiele – las pusty i cichy, drzewa niczym z bajki, a na śniegu wszędzie ślady zwierząt, które jednak, jak duchy, gdzieś zniknęły :).
W pewnym jednak momencie, zaczęliśmy nadmiernie jednoczyć się z krajobrazem, zamieniając się stopniowo w sopliszcza lodu. Nieco niezadowoleni z tego faktu, ostatecznie uciekliśmy ze szlaku, by w Czersku umknąć pociągiem w stronę ciepłych domostw.
Śmiałkowie, którzy stawili się na wycieczce Katarzyny, by pokonać, jak się okazało, nieco ponad 60km, to kolejno Adam vel No Saint, Emil, Łukasz, Michał, Olek, Topol i Weronika.
Dziękuję wam wszystkim za przybycie :). Specjalne podziękowania dla Olka, który uratował moje kończyny dolne przed zamarznięciem (ech, powiem wam coś drodzy Państwo – było już źle, tak źle, ze nadal mam palce prawej stopy spuchnięte od tamtego zimna).
Myślę, że warto będzie przyjechać tu raz jeszcze, gdy dzień będzie już dłuższy, a temperatury bardziej przyjazne :).