Pogoda co nieco sprawiła psikusa i zamiast prognozowanej pięknej, ciepłej jesiennej niedzieli, było mgliście, dżdżyście i chłodnawo. Ale dzięki temu udało się zasmakować niesamowitej ludzkiej gościnności (i ciasta ;) , i posłuchać co nieco powojennych dziejów Pomorza - pozdrowienia dla przeżyczliwych mieszkańców Rozłazina z 25letnim stażem małżeńskim, który i nam udało się uczcić :)
Jak to zwykle bywa, rozleniwiające ciepło i pełny brzuch, skontrastowane z okrutnym światem na zewnątrz, skłoniło co po niektórych do przedwczesnej ewakuacji do najbliższej stacji kolejowej ;)
A mniejszość wycieczki udała się obejrzeć bazę Harpagana - całkiem imponująca, tłoku być nie powinno. Lustracja gastronomii sierakowickiej też wypadła pozytywnie - chcącym zamówić pizzę albo kebaba z dowozem do szkoły służę telefonem ;)
Bardzo dziękuję wszystkim za towarzystwo, a zwłaszcza za nie potłuczenie się na trasie miejscami, khem, dość wymagającej w panujących warunkach :)