Relacje » Szlakiem Grot Mechowskich, 23 sierpnia 2008
Zapowiadało się pięknie i cudownie wiec wyruszyłem dokończyć aż to dziw nigdy nie objechany do końca czarny szlaczek :)
Pierwsze km po asfalcie z Pucka do Starzyna to pikuś, nawet górkę w Zdradzie przełknąłem na podwieczorek z wielkim apetytem. Postanowiłem wjechać do lasu czyli kierunek Sławutówko - Trzy Młyny - Minkowice
Jechało się dość przyjemnie nie za dużo blotka, fajna zjazdówka i trochę grzybiarzy których czworonożne pociechy potrafią niezłe pogonić kota:)
Po dojeździe do Krokowy tradycyjnie na zamku mały pucharek lodów i jedziemy dalej... pierwszy zonk skręt w szuter, źle oznaczony, no i się zaczęło... blotko zgliszcza, gałęzie i wogóle ciężko oznakowany i przejezdny etap... uwaga na zdradliwe kałuże których dno potrafi wciągnąć więcej niż by się wydawało żeby tego było mało odkręcono kurek i to na maxa... schroniłem się pod obfitym drzewkiem ale i tak udało mi się nieźle przemoknąć
czas mijał, wiec przy mniejszych opadach wyrwałem sie z nory w dalsza trasę i oto właśnie tutaj popełniłem błąd taktyczny... zgubiłem szlak (brak oznakowania) a niebo odkręciło drugi kurek i dorzuciło extra gratis porywisty wiatr
wówczas zrobiło się cholernie zimno, odezwały się wszystkie możliwe instynkty przetrwania i przyodziałem się czym mogłem cieplej (dlaczego nie zabrałem tej kurtki?:( hmm)
dalej poszukiwałem czarnych znaków na niebie jak i na ziemi zrezygnowany popędziłem z buta poprzez pola w kierunku pobliskiej szosy, gdzie dalej przebiegał szlak nabierając jeszcze więcej wody w i tak przemoknięte buty,
robiło się ciemno wiec kierując się ku J.Dobre korzystając z okazji kompletnego przemoczenia i podejścia gorzej być już nie możne cisnąłem śmiało poprzez kałuże i blotko które już nie stanowiły dla mnie żadnego hamulca spowalniającego...
w Mechowie u rodzinki:) opłukałem rowerek z blotka pociskając już asfaltami go home:)
dalszy etap czarnego szlaku jest przejezdny mechowo-darzlubie na odcinku 300m konkretnie zabłocony, na wysokości rogatek pucka i przed Połczynem zarośnięty chwastami i plonami.
wróciłem do domu kompletnie przemoczony i konkretnie uświniony jak świnia:)
ps. na trasie pogoniłem dwie sarenki które z ok 5metrów wyrwały się spłoszone uciekając gdzie pieprz rośnie:) taki widok rekompensuje wszelkie starty i niedogodności:)