Po porannym przebudzeniu pełen optymizmu spijając świeżutko zaparzona kawunie podążyłem w kierunku dworca SKM Reda, gdzie przywitał mnie doborowy zastęp wytrwałych, uśmiechniętych rowerowych twarzyczek w składzie:
(Agnieszka, Kasia.st, Karolek, Paweł, Sławek)
pełen dowcipnych docinek i aluzji dotyczących nie tylko nieochrzczonego w boju rowerku:)
Po desancie w Damnicy aura przywitała nas kilkoma kropelkami deszczu (całkowicie nie potwierdzając naszego marudzenia i pogodowych spekulacji:) ) a my pociągnięci nieodparta wolą przetrwania wywęszyliśmy naprędce 'bananowy sklep' w którym jak to zwykle bywa szybciutko uzupełniliśmy zapasy.
Po małym posiłku podążyliśmy asfaltami w kierunku Pałacu w Rogawicy gdzie niechlubnie otrzymaliśmy już na starcie pierwsze 'zjebki':) od lokalnej mieszkanki ów pałacyku:) Ewakuując się potoczyliśmy się przepiękna długa prosa, wąskim asfaltem, wzdłuż wysokich iglastych drzew do pałacyku w Kukowie 1889r, gdzie przyjrzeliśmy się pałacowi jak i otaczającym go glazm o nieznanym sobie znaczeniu.
Następnie wbijając się w szuter pokreślimy korbami do: - Zurochowa, gdzie ujrzeliśmy zadbany, piękny, potężny pałac wybudowany w 1833r (własność prywatna). - Zelkowa, gdzie przyjrzeliśmy sie dokładniej wtopionej w spokojne łono natury elektrowni wodnej o mocy 340kW, bezpiecznikom topikowym, korzystając z okazji naładowaliśmy również akumulatory :) - niebieskim szlakiem pognaliśmy omijając krówki jak i krowie placki na gore Rowokół, kosztowało to nas kilka dobrych wiader potu, które sobie zrekompensowaliśmy pięknym krajobrazem na j.Lebsko, Gardno i okoliczne pustkowia:) oraz zabójczym zjazdem kończącym sie na szlabanie (nie kojarzyć z Kasia), gdzie koleżanka Kasia.st pożegnała się nie do końca ostatecznie z tylna lampeczką, ale o tym później :) - kościoła w Smoldzinie, możliwość podjazdu :) - starej opuszczonej rakietowej bazy wojskowej w pobliżu Leśnej Wydmy gdzie czekał na nas niezwykły potężny okaz przyrody Orzeł Bielik którego losy życiowe potoczyły się mniej szczęśliwiej, jeśli ktoś widział potężniejszego albo ma większego to pisać, odnotujemy:) - latarni w Czołpinie, podejście pod ow latarnię wywołało w nas jednomyślnie omylną złudną ciekawą perspektywę:), tutaj pewien szlachcic o dobrym sercu namierzył nasz grupkę i wręczył zagubiona lampeczkę Kasi.st, dziękujemy i chwalimy... po zdobyciu latarni, nieopodal posililiśmy się przepysznym jedzonkiem z grilla i smażonych wyrobów z patelni:) mniam... Tutaj Karol wraz z Pawłem podążyli bardziej stadnym trybem życia (kibicowaniem) odłączając się od mniejszego stadka w kierunku najbliższej stacji skm, oczywiście żeby było zabawniej Karol złapał kapcia i cały plan diabli wzięli:) - skansenu w Klukach, gdzie przy malej kawuni korzystając z wiedzy Sławka ustaliliśmy wspólnie dalszy etap wycieczki, następnie spenetrowaliśmy:
pałac w Głowczycach XIX wiek, pałac w Wielkiej Wsi XIX wiek, pałac w Bobrownikach 1864-1865 w otoczeniu jeden z najpiękniejszych parków na Pomorzu, Damno Dwór Artura von Livoniusa XIX wiek.
I tak w oto ten sposób wszyscy cali i szczęśliwi powróciliśmy do punktu startu, odnotowując dystans 85km z średnim tempem przejazdu 16km/h. Dziękuje wszystkim za współudział, towarzystwo i mile spędzone chwile :)