Relacje » Rowerowy nocny spacer na Wieżycę, 20 czerwca 2008
Słowo wstępu Zamówienie : pogoda
Już od samego rana gdy ruszałem spod Poznania towarzyszyło mi słońce. Postanowiłem dowieść je uczestnikom :) O godzinie 17:12 mknąłem kawałkiem naszej autostrady od strony Tczewa z maksymalna prędkością jaką moją skodzina jest w stanie osiągnąć i rozglądając się po horyzoncie przytaknąłem sam sobie. Zadanie wykonane. Nieliczne chmurki na nieboskłonie, blask słońca. Misja zakończona pełnym sukcesem.
Do Phantoma po czołówkę, do "Oli" po lampkę. W domu czekał już na mnie Ubot. Godzina: 18:25 a ja dopiero melduję się w domu.
To nie był czarny szlak
Na stacji BP pomimo licznych sobotnich zmian w pracy stawiło się 12 osób. Miło było poznać nowe twarze :) Ruszyliśmy opłotkami w kierunku Otomina. Do Szadółek głównym asfalcikiem, choć gęsiego to w naszym kierunku skutecznie go zatarasowaliśmy. Za Szadółkami prościutko piaskową dróżką /tutaj zaatakował nas Paff :D/ i już jesteśmy nad j. Otomin.
Tak to prawda, ilekroć jest tam ktoś z aparatem, możecie być pewni, jezioro zostanie uwiecznione "na kliszy" :)
Dojechał do na Kacperek z koleżanką a ja zacząłem marudzić jak ciężka przed nami droga. Pierwsza górka poszła gładko, po ostatnich opadach piasek przestał być sypki i stał się bardzo fajny do jazdy.
Zaczyna się czarny, ja wciąż byłem przekonany że będziemy się wspinać po tych górach, a tu taka niespodzianka, przez Sumin jedziemy prosto zostawiając czarny po prawej. Teraz obieramy wariant niebieski aż do Przyjaźni gdzie czeka na nas Janusz. Jest nas komplet, 16 osobowy peleton :)
gołąbki w barze mlecznym
Wyjeżdżając z drogi gruntowej kierujemy się w lewo. Asfaltem dojeżdżamy do Skrzeszewa Żukowskiego. W prawo, zaraz w lewo, koło boiska i znowu szuterkiem śmigamy dalej. Grupa raczej jest zbita, tempo równe w każdym miejscu. Ja z Januszem zamykamy stawkę rozmawiając sobie o najciekawszym dla nas ostatnimi czasy temacie :) Tak dobijamy do Borcza, to 25km trasy. Byłem bardzo zaskoczony że tak łatwo można tu dojechać.
Stacja Lotosu w Borczu ma jedną dużą zaletę. 24h "Leśne Jadło". Placek węgierski, cygański, hamburgery, lodowe naleśniki, gorąca czekolada, bezalkoholowe.... raczyły nas do godziny 23. Wydawało się że te 2 godziny tam spędzone będą się dłużyły i ciągnęły a tymczasem, już trzeba było się ewakuować.
to tutaj miało nie być szlakiem
Każdy się poubierał jak na zimową zawieruche :) załączyliśmy oświetlenie i zaczęliśmy poruszać się czarnym w kierunku -> Wieżyca. Początek asfalcik, potem piaszczysty podjazd, znowu trochę asfalciku raz w góre raz w dól... i ten piękny zjazd. Na dole o rozgrzane tarcze hamulcowe można się opażyć. Przez tory i na stosowny rozjeździe ktoś zażartował... lewo skos :) Część się dziwnie spojrzała, ktoś nie zrozumiał a Paff wpadł w histerie śmiechu ze łzami w oczach mówiąc... powodzenia !
Pojechaliśmy w lewo. To była słuszna decyzja, jumby pod górkę a potem tuż przy ścianie lasu równolegle do torów. Trochę trawy, trochę kamieni... niby ciemno... niby wesoło... i już PKP Wieżyca nas wita. Mała sjesta odpoczynkowa i czas rozpocząć podjazd.
"na przyjaciela"
Ja jak zwykle zamuliłem tą część drogi najbardziej ze wszystkich, no cóż 120kg żywej wagi nie tak łatwo wturlać pod te górki :) Na szczyt dotarłem prowadząc rumaka. Towarzyszył mi Janusz, reszta odjechała na podjeździe. Bramka na wieżę jak zawsze otwarta, napis na niej głosi: "poza godzinami otwarcia wstęp wzbroniony". Hmmm....
U góry ciemność. Ponad drzewami pierwszy raz dowiedzieliśmy się że wieje wiatr. Był zimny i przenikliwy. Jakaś kanapka, dodatkowy polar... ale i tak trzęsiemy się jak liście. Co po niektórzy próbują się ogrzać osłaniając się odwiatru w przysłowiowym "na przyjaciela". To nie pomaga. Przez 20 minut czytamy kretyn.com i bash.org.pl, śmiech jednak z zimna ciężko przychodzi. Schodzimy 2 piętra niżej, czubki drzew są nad nami to jednak do końca nie pomaga. Wciąż wieje. Kilku Panów nie dało za wygraną, zaszli na dół, znaleźli w lesie kilka suchych patyków i rozpalili malutkie ognisko. Zlecieliśmy się do niego jak ćmy. Tutaj nie wiało a ciepły ogień ogrzewał nas z tej strony, z której się nadstawialiśmy. Tym sposobem zaczęło świtać. Wdrapaliśmy się i ostatnie 30 minut byliśmy już na wieży. Niestety chmury na horyzoncie byly akurat tylko tam, gdzie słońce wzeszło. Przeciągnęło się nam troszkę, bo o 4:30 zeszliśmy z wieży. Nie mniej jednak, wiecie ze z wieży widać Kościerzynę ? Maszt w Chwaszczynie i lotnisko Rębiechowo ? JJ, machaliśmy Ci, widziałeś ? :)
Kaceprek z koleżanką i Paffem już o 2 uciekli do domu, Elwirka kieruje się na Kościerzynę, a my asfalcikiem do Egiertowa by poszukać "szutrówki" tak bardzo reklamowanej przez Paffa. 3 auta na szosie nas mijają, jeden w sumie nie do końca bo chyba panu benzyny zabrakło... niech rower ze sobą wozi :) W Egiertowie krótka dyskusja nad mapą i naprzeciwko stacji Orlenu skręcamy w szutrówkę pod linią wysokiego napięcia.
orientuj się
Szuterek zawija, my lekko na azymut, szuterek się pojawia ale my go ignorujemy... nagle asfacik i... Lotos Borcz wita :) Cóż za niespodzianka, zapas wody uzupełniamy i znaną drogą którą już wczoraj tutaj przyjechaliśmy wracamy do Otomina.
Statystycznie przejechaliśmy 85km w tempie śr. 15 km/h. Jechaliśmy 5h45min a odpoczywaliśmy 5h40min więc śr. tempo podróży wszyło aż 7.1 km/h :) rowerowy spacer... zapamiętajcie to określenie :)
Dziękuje wszystkim za przybycie, przepraszam za moje poczucie humoru :) Ja już zapowiadam się na niedzielę u Niecierpliwej i do następnego razu :)
Mapkę i tracka dodam jak znajdę kabelek do gps-a.
Wśród mojej fotogalerii znajdują się zdjęcia Ubota i Mirka