Relacje » Szlakiem zarwanych mostów - drugie podejście :), 3 lutego 2008
Nic nie wskazywało na to, że rajd ten odbędzie się aż w tak licznym gronie. Swój udział zapowiedziało zaledwie kilka osób, a tymczasem na miejscu startu na Zaspie przy skm-ce stawiło się 20 piechurów i jeden rowerzysta! :) Pewnie też trochę przysłużyła się tu pogoda - piękne słońce od samego rana aż zapraszało do wyjścia na spacer.
Trasa wycieczki wiodła "szlakiem zarwanych mostów" - nasypem nieczynnej linii kolejowej z 1913 r. Linia ta prowadziła od stacji Gdańsk Zaspa, przez Brętowo, Kiełpinek, Leźno do Starej Piły. Została zniszczona podczas działań wojennych wiosną 1945 r. Kiedy do Gdańska dotarły wojska radzieckie, broniący miasta Niemcy zdecydowali się na zniszczenie wiaduktów nad ulicami Grunwaldzką, Wita Stwosza, Polanki, Słowackiego i Dolne Migowo, aby utworzyć w ten sposób zaporę dla nacierających czołgów, złożoną ze zniszczonych konstrukcji mostów oraz parowozów wprowadzonych na nie bezpośrednio przed wysadzeniem. Po wojnie rozebrano resztę niezniszczonych torów kolejowych. Dziś możemy oglądać pozostałości po zburzonych mostach. Wielokrotnie pojawiały się plany odbudowy linii. I na planach zawsze kończyło się.
Rajd rozpoczęliśmy od zarwanego mostu przy Al. Grunwaldzkiej. Nasypem doszliśmy do pozostałości po wiadukcie przy ul. Wita Stwosza i ul. Polanki. Szlak powiódł nas lasem. Na chwilę opuściliśmy trakt kolejowy, bo Phantom zaproponował obejrzenie Głazu Borkowskiego, położonego nieopodal. Jak głosił napis, pod granitowym głazem pogrzebana została niespełniona miłość... Zawróciliśmy na szlak i lasem, a potem wzdłuż ogródków działkowych dotarliśmy do zarwanego mostu przecinającego niegdyś ul. Słowackiego. Wdrapaliśmy się na górę. Kolejny zarwany most był w okolicach Szpitala Psychiatrycznego. A później już nasyp kolejowy poprowadził prosto w kierunku Moreny. W okolicach Brętowa po kamiennych schodkach wspięliśmy się na zbocze, skąd roztaczał się piękny widok z linią morza na horyzoncie i morenowymi wzgórzami, na których rozsiadło się osiedle Niedźwiednik. Potem przecięliśmy ul. Potokową i dotarliśmy do szczególnie efektownych ruin mostu w Dolnym Migowie. Tutaj zatrzymaliśmy się na dłuższy popas. I dalej w drogę. Na poligonie na Morenie natknęliśmy się na spore zgrupowanie miłośników jeepów - błotka trochę było, więc mieli radochę. Po drodze mogliśmy zobaczyć dobrze zachowany budynek dawnej stacji w Kiełpinku. Za obwodnicą w okolicach Kokoszek pożegnaliśmy się z linią kolejową i czarnym szlakiem powędrowaliśmy do Matarni. Tutaj nastąpiło oficjalne zakończenie wycieczki. Większość uczestników miejskimi autobusami lub bezpłatną linią Centrum Matarnia wróciła do domów, a kilkoro najwytrwalszych wybrało się jeszcze na piechotkę do Wrzeszcza. :)
Bardzo dziękuję wszystkim za tak liczny udział w rajdzie i wspaniałą atmosferę! Do zobaczenia znów na (niekoniecznie kolejowym ;)) szlaku! :)