Relacje » wschod slonca na wiezycy, 19 września 2014
Zaczęło się niewinnie. Jacko pomylił stacje BP. o 22:48 wystartowaliśmy. Otomin, Sulmin, Łapino poszło gładko. Schody zaczęły się, gdzie by tu dobrze wjechać w las. Po 4rech nie udanych próbach, obraliśmy kierunek Czapielsko, Skrzeszewo Żukowskie i Borcz. Borcz znaczy się popas.
Surówki, frytki, karkóweczka. Do tego kawusia i mała colca. Jacko to samo bez mięsa, zaś Łukasz zamówił alibaboburgera... co to jest, niech On się wytłumaczy.
Potem czarnym, Kiełpino, Somonino i jedziemy wzdłuż torów. Psy ujadają gdy przejeżdzamy komuś przez podwórko. Termometr wskazuje całe 5,8 stopnia na plusie.
Sesja na odnowionym dworcu w Wieżycy. I wspinamy się.
Gdy wczłapaliśmy się już na wieżę wschód słońca pomału już się zaczynał. Sebastian rozstawił statyw, Łukasz już testował tryby ręczne i automatyczne, ja natomiast zająłem się tym, co umiem najlepiej. Otworzyłem wino.
Mgły w których jechaliśmy całą noc pięknie wypełniły dolinki i jeziora. Jak by aniołki kroplę mleka uroniły nad Kaszubami, a ta wypełniła każdą dziurkę tej pięknej krainy. Tak wstawał nowy dzień.
Z Łukaszem rozsiedliśmy się na schodach wraz z ekwipunkiem każdego turysty i podziwialiśmy to co dzieje się dookoła nas. Sebastian pstrykał i pstrykał... wzroku nie mógł oderwać od tego co go otaczało. Tak było piknie.
Uraczenie promyczkami, napojeni (jak na turystów przystało) drogami nie publicznymi zaczęliśmy wracać do domu. Łukasz miał świetny plan, ja jeszcze lepszy a Sebastian chciał tylko kręcić. Łukasza i mój plan połączyliśmy w jeden i zaczęło się błądzenie :D :D trochę tu, trochę tam, po dobrej godzinie jazdy wylądowaliśmy w Szymbarku. Hahahaha. Moc jest z nami. Brak czarnej skrzynki daje o sobie znać. Całe szczęście że Sebastian wziął mapę. Było by po nas :)
Największą zagadką było Piotrowo, które to dwa razy mijaliśmy nie wiedząc że to tutaj. W końcu się udało :) Dalej Kaplica, Połęczyno i Kamela. Uzupełnienie płynów. Przez Lisią Górę po raz kolejny jesteśmy w Borczu. Tutaj opuszczamy Szlak Hutniczy (czytając gdzieś tam jego recenzję iż to szlak trudno rowerowy, na naszym odcinku chciałem zdementować tą plotkę. Wyśmienicie się nadawał na rower. Może byliśmy na innym Szlaku Hutniczym, nie wiem...) i zamieniamy obieramy kierunek na północno-wschodni miłą szutruweczką.
Dalej Mała Przyjaźń, Przyjaźń, Niestępowo, koło Konia-ka... przez piaszczyste morze do Sulmina. Dalej na fali piaszczystej wypływamy w Kiełpinie. Potem to już tylko zostało nam zameldować się w domu.
Na zegarku grubo po 12... ba po 13tej. Na liczniku 112km. Coś zjeść i spać.
Dziekuje Sebastianowi i Łukaszowi że nie musiałem prężyć się sam. Brakowało mi kawy Ubota, ale co zrobić nie można mieć wszystkiego.
Wschód słońca udał się nam tam, jak bym mógł zawsze sobie tego życzyć. Do zobaczenia.