Wędrówkę rozpoczęliśmy w Skarszewach. I już na starcie maa Michała Rybickiego ma duże nieścisłości w stosunku do poprowadzonego szlaku. Trochę po mieście, potem przez pola. Szło się wyjątkowo dobrze choć chwilami zacinający wiatr dawał się we znaki. Czasami pokropiło ale bardzo przejściowo.
Szczyt Góry Zamkowej zaliczony, kościółek z XVIIw. również. Kawa była, pyszne kanapki były.
Z powodu usterki technicznej zeszliśmy ze szlaku w połowie drogi, trzeba będzie tam wrócić i dokończyć.
Resztę opowiedzą Wam zdjęcia do których obejrzenia zapraszam. Z racji słabego oświetlenia i techniki Lumii są jakie są.