Relacje » Niedziela jeziorowo-morska, 29 maja 2011
- ślad dodał t.o.p.o.l.
Jazda pociągiem zdecydowanie za długa Damnica i szosa cudna w zieleni tonąca i strumykami okołona Droga polna na której jazda do Łupawy to rozkosz dla roweru Komary w lesie gdy staniesz na chwilę, by na mapę okiem rzucić Łupawa szumiąca i kołysząca roślinność swą bogatą
Sklep przydrożny i R.I.P (prawie) w Czarnym Młynie nad potokiem - za krótko i nie do końca 'w pokoju' Młyn nieczynny lecz romantyczny i nie do końca czarny Łąki jak Akermanu stepy, duszy żywej nie ujrzysz jak okiem sięgnąć Zając jedynie drogą przemknie i żurawie nad głową w locie pięknym swym Konie, jak ustawione do pozowania w zieloności traw
Naraz Rowokół wyłania się przed nami Góra potężna, u jej stóp Łupawa szeroko wijąca się wśród lasów i pól szlak wiedzie koło cmentarza dalej ostro pod górę i stromiej , stromiej droga pnie się tam gdzie wreszcie widać szczyt z wieżą więc drapiemy się tam, a inni dookoła wjeżdżają
Widoki cudne, nawet słupskie wieże dostrzegasz w oddali morze, wydmy, jeziora, lasy i pola - co Ci się zamarzy
Zjazd do Smołdzina, posiłek Droga asfaltowa (lub nie) na Kluki Deszcz wiosenny w mokrym, cudnie dzikim lesie Kluki pod daszkiem koło skansenu Bagna na szczęście dobrze osuszone Bobra robota jedna - widać coś je płoszy
Drogi coraz dziksze i mało uczęszczane Cywilizacji brak, brniemy sobie dalej Drogi zdecydowanie lepsze, wśród żółci pól kwieciem obsypanych
Wreszcie asfalt i prędkość, ponad 60 km/h nawet Gdy przystaniesz usłyszysz może jeszcze to, po co jechałeś Klangor żurawi gdzieś nad łąkami i zapach świeżo koszonej trawy, i wiosenne pola, kwieciem upstrzone
Lębork niestety, do domu czas wracać podróż znów się dłuży, ale nie daje się spać
Czy o czymś zapomniałem? Tak, jest jeszcze coś niezwykle istotne, gdy w takich okolicznościach pustkowiami gnasz Nie wiesz co? Ja od dawna wiem Liczy się jeszcze SPRZĘT