Relacje » Filmowo i z przytupem, 27 listopada 2010
Do kina wybraliśmy się w 5-tkę: Sieńka, Grzesiu, Blobar, Marek_r i ja. Każdy miał ze sobą 3 opakowania po batonikach Kinder Bueno. Dzięki temu mogliśmy kupić bilety za połowę ceny i każdy dostał od kasjerki opakowanie... musli w prezencie.
Obejrzeliśmy niezłą polską komedię ze sporą ilością śmiechowych sytuacji i tekstów, z moim ulubionym tematem – kulinarnym :) i fajnymi piosenkami w tle. Sala kinowa prawie pełna. Asia przyniosła ze sobą torby z prażoną kukurydzą dla nas. Po filmie Marek i Grzesiu przynieśli nam do degustacji jakieś azjatyckie przystawki, które wyczaili przy sali kinowej. Przed wejściem na Pokład zobaczyliśmy w Tawernie Yas z Fifi, dziewczyny w dobrych humorach zachwalały pysznego grzańca. Kilka minut po 20.00 wrota do klubu otworzyły się i mogliśmy wejść na tofika, a właściwie "tofiki" czyli hasło na które mieliśmy zrobioną rezerwację. Ci, którzy byli na 4-dniowej wycieczce podczas niedawnego długiego weekendu wzdłuż Doliny Słupi wiedzą o co chodzi z tymi tofikami. Czekał już na nas przydzielony do naszego stolika - ku ogromnej radości Yas - kelner. Chciała wysokiego kelnera, więc był ;) Wkrótce dołączyli do nas Iwcia, Ala, Agniecha z wwp, którzy jak się okazało przyszli bez zapowiedzi z większą brygadą, tzn. siostrą Agi i dwójką znajomych. Przy stole zaczęło więc robić się ciasnawo. Wkrótce przybył też Padre z dwójką znajomych. Kelnerowi udało się skombinować krzesełka i wszyscy się pomieściliśmy. Każdy zamówił co chciał – w kilkuosobowych grupkach skusiliśmy się na zestaw dla 4 osób - przystawkę w postaci serów, wędliny, ogórków i smalcu oraz 2 ltr dzbanu z piwem lub butelką wina do wyboru. Wizualnie to wyglądało fajnie udekorowane, ale bez szału jeśli chodzi o ilość. No ale czego można się było spodziewać za kwotę 60 zł podzieloną na 4 osoby.
Sieńka jak zwykle przygotowana, wyjęła z torby 2 tekturowe serca z misternie powklejanymi różyczkami z bibuły i z tyłu wypisanymi ksywami dziewczyn z rwm, a na drugim nickami chłopaków. Po czym wyjęła... szpile i dziewczyny przebijały serce z nickami męskimi, a chłopacy z naszymi. W ten sposób mieliśmy się dowiedzieć z kim w następnym roku najczęściej będziemy jeździć na wycieczki. Potem Ala wymyśliła, że chciałaby dowiedzieć się też z jaką koleżanką czekają ją wyprawy. Poszłyśmy w jej ślady, Iwcia wylosowała mnie, a ja... ją. Ostatnia była Sieńka, która oczywiście trafiła na mnie na co zareagowałyśmy śmiechem i radością, że tak dobrze trafiła ;)
Ok. 21 tańce zaczęły się już na dobre i ruszyliśmy na parkiet, który zaczął się szybko zapełniać. Niektórzy poszli tańczyć na beczkach (Aga z Fifi), inni po dłuższym pobycie na parkiecie ustawili się w kolejce do wróżki (Sieńka i ja, a po czasie Yas), która była jednak tak oblegana, że o 24.00 pozbawiona już magicznej energii skończyła wróżenie. Zatem nadal pozostajemy w niepewności, ale i z nadzieją co się jeszcze wydarzy. Jedyne co jest pewne - to wycieczki z rwm :)
Hulanki na parkiecie trwały dalej. Najwytrwalsi opuścili lokal przed 2.00.