„Trzeba mi Wielkiej Wody”, zaś tytuł drugi to „Goniąc Harpagany”
Dwoistość tytułów wzięła się stąd, że wycieczka miała dwa cele, mianowicie poznawczy i wysiłkowo- nawigacyjny. Cel poznawczy zrealizowaliśmy poprzez wizyty nad pięknymi jeziorami, rzekami oraz w lasach, gdzie w całej rozciągłości panuje złota jesień. Pogoda dopisała, często fotografowaliśmy w słońcu i przyjemnie się pedałowało. Najważniejszym jednak elementem poznawczym było odwiedzenie, jak podczas majówki, miejsca urzekającego swym urokiem, magią i niesamowitą historią, zapisaną w utworze „Wielka Woda” , czyli domu Katarzyny Gertner. Dom jak zwykle stał pusty i podupadły, ale urokliwy w barwach jesieni. Po raz kolejny w tym roku zakochaliśmy się, trzej samotni panowie, ale w miejscu, nie osobie.
Nieopodal domu, na polanie nad jesiennie ubarwionym jez. Wieckim zrobiliśmy ognisko, upiekliśmy nieoceniony pomysł Ubota, było pysznie. W Sominach postój nad jeziorem i od tej pory spotykamy wielu harpaganowych śmiałków, między innymi bardzo uśmiechniętego Stacha Rhode z silną grupą. Jedziemy przez cudne okolice, po ósemce zaliczamy drugi PK -14. Do Dziemian nie mamy sobie (prawie) równych, mijamy po kolei wielu dzielnych zawodników, tylko Stacha coś nie widać. Aaa, pewnie zabłądził, myślę . W Dziemianach widać, że większość rowerzystów zalicza sklepy, my prujemy na PK 3, piękna wieża widokowa i foto sesja. Pamiętamy też o regularnej konsumpcji. Lecimy śmiało w stronę PK 1, gdzie przedstawiam nas jako lotny patrol nadleśnictwa Lipusz kontrolującą palenie ognisk w lesie. Gdy pytam o wodę do gaszenia powoduję poważną konsternację młodego człowieka na tym punkcie, ale w końcu przyznaję, że żartowałem. Ulga na jego twarzy mówi wszystko, a ognicho spore faktycznie mieli. Znowu mijają nas walczący z czasem, ale pędzą, bo są na tym PK już po raz drugi. Dziwne. Powoli zmierzcha się i decydujemy nie jechać do PK 9 tylko przez Lizaki i Szarlotę do Bazy w Kościerzynie. Nad jez. W Szarlocie odbywamy jeszcze foto sesję z modelami przy zachodzie słońca, powoli, bo siły już nie te, zbliżamy się do bazy. Liczniki pokazują 85 km, to był wspaniały dzień, w którym spełniły się marzenia. Zwłaszcza ten cudny dom, który od maja pragnąłem zobaczyć ponownie… Dziękuję bardzo Maćkowi666 i Ubotowi, wiernym druhom za zapał, humor i chęci do wszystkiego. Do następnego. „Trzeba mi wielkiej wody, tej dobrej i tej złej, na wszystkie moje pogody, niepogody duszy mej…”
http://www.youtube.com/watch?v=r9f7e9msp4k
Fajną rzecz widzieliśmy i sfilmowaliśmy po drodze :)
Dodane 16 października 2010, 13:23 przez Super Mario