Pięciu śmiałków wstało jeszcze przed pierwszym śpiewem ptaków by brzask słońca zobaczyć ze swych kuchennych okien podczas robienia kanapek. Kanapek jakże słusznych gdyż jak wiecie topol nie lubi marnować czasu na obiadowanie w tak pięknych okolicznościach przyrody, które z pewnością nas czekały.
Podróż koleją nigdy nie zachwyca! Tego dnia miało się to sprawdzić i to dubeltowo!!
Same Lasy Taborskie to przepiękne miejsce do szybkiego kręcenia. Dość płasko, czasem nawet nudno. Widoków plenerowych jak na lekarstwo bo i wzniesień na 100 km trasie można było policzyć na palcach jednej dłoni. Upał okropny! Sklep za sklepem-był normą.
Sumując jednak-czas i miejsce jakże słuszne,bo odkrywać nowe rowerowe miejsca czas zacząć.
Powrót jak wielu z was umie przewidywać czytając tekst był istnym horrorem. Pierwszy raz w życiu wracałem /z pewnością i inni również/ z wyprawy InterCity. Po przejsciu jakiejś nawałnicy w okolicach Malborka byliśmy zmuszeni na taki luksus-w cenie naszych biletów.Zanim jednak Ic-ek podjechał przetrzymali nas na stacji Malbork prawie 2 godziny(chyba nie przesadziłem?)