Pogoda okazała się łaskawa, nie zmagaliśmy się z upałem, ani z burzami, było tak jak powinno być. Podróz z Gdyni do Władysławowa odbylismy pociagiem, super wagonem do przewozu roweru, gdyby nie to wejscie do wagonu to by była pełnia szczęścia. W Rumi dosiadł Mariusz, więc była nas trójka. Ruszamy z Władysławowa wzdłuż morza do Karwi, nie zdażyło mi się stać w korku na rowerze, jednak w pasie nadmorskim były takie tłumy turystów, że nie dało sie normalnie jechać. Każdy skrawek terenu w Jastrzębiej Górze czy Karwi, wykorzystany jest na sklepik czy pole namiotowe. To nie dla nas i szybko opuszczamy te zatłoczone tereny udając się do Krokowej. Jedziemy odcinkiem międzynarodowej trasy rowerowej R10 i spotykamy wielu sakwirzy, sądząc po sakwach byli to obcokrajowcy. Krótki postój pod pałacem w Krokowej, tam też turyści rowerowi. Teraz kierunek Żarnowiec i jezioro Żarnowieckie. Krótki postój przy ujściu Piaśnicy z jeziora Żarnowieckiego, gdzie przy okazji odnajdujemy skrzyneczkę Geocaching. Dalej wzdłuz jeziora najpierw droga z płyt potem gruntówką, a w końcu pięknym nowym asfaltem do Nadola. Teraz czekał nasz podjazd do wiezy widokowej Kaszubskie Oko, skąd roztacza sie wspaniały widok okolicy. Tutaj krótki postój na drugie drugie sniadanie :) i nieodzowne lody. Ruszamy przez Gniewino do Salina, a nastepnie piekną lesna asfaltowa drogą, docieramy przez Dąbrówkę, Świetlino do Łęczyc. Tam próbujemy coś zjeść, pora iście obiadowa, w napotkanym barze, niestety najwyżej można skonsumować zupkę chmielową. Jeszzce kawałek i jestesmy na stacji kolejowej Godętowo, gdzie kończyła sie nasza podróż. Mariusz rusza na kołach do domu, my w kolejce SKM spotykamy miłych rowerzystów wracających z pojezierza Drawskiego. Dziękuję za wspólne kręcenie i do nastepnego razu. Zrobiliśmy skromne 75 km