Relacje » Szlak Kopernikowski Grudziądz-Biała Góra, 19 czerwca 2010
Rowerzystów na wycieczce stawiło się czterech, łącznie z organizatorką.
Szczególnie miło było mi zobaczyć nieznanych sobie jeszcze rowerzystów, czyli Andy'ego (Andrzeja) i Maćka666:).
Szkoda, że pierwszy z panów z powodu awarii musiał przerwać wycieczkę w Kwidzynie – mam nadzieję Andy, że pociąg był wygodny i punktualny:).
A co do Szlaku Kopernikowskiego – piorun wie, czy faktycznie nim jechaliśmy. A dlaczegóż to?
Od Gardei na południe oznakowania pamiętają chyba jeszcze czasy kolejek na mięso i są niezwykle rzadko rozmieszczone. Kierowaliśmy się więc mapą, ale na ile ta jest zgodna z rzeczywistością, pewni być nie możemy:).
Na północ od Gardei to już szlakowa bajka – oznakowania prawie na każdym skrzyżowaniu dróg, o kolorach tak żywych, ze ich młody wiek był oczywistością. Gratulacje dla pomorskiego oddziału PTTK:).
Cóż mogę powiedzieć o charakterystyce szlaku? Piach, potem trochę mniej piachu, potem znów piach, w okolicy Nowej Wsi dużo błota popowodziowego, trochę asfaltu. Podjazdy raczej nieliczne.
Jako, że czas mieliśmy dobry, trasę Biała Góra-Tczew nieco odasfaltowliśmy i myknęliśmy fragmentami niebieskiego szlaku nadwiślańskiego na północ. Widoki z jednej strony piękne – miękkie światło, rzeka, pola. Z drugiej strony, smutne – po swojej lewej stronie widzieliśmy łąki i pastwiska całkowicie zniszczone przez powódź – wszystko brązowe i zgniłe. Ech.
A z pociągowej beczki – niewątpliwie podróż do Grudziądza, od kiedy tamte tereny przejęła Arriva, jest znacznie szybsza. Nie musimy już wlec się przez Malbork, ale śmigamy przez Laskowice Pomorskie. Faktycznie trzeba się przesiadać, opóźnienia są, ale pociągi raczej czekają, tak by ludzie jadący z północy mieli szanse dojechać nie tylko do Grudziądza, ale do Brodnicy, czy Jabłonowa.
Cóż, aż się prosi, żeby wypuszczać się na coraz bardziej odlegle tereny:).
P.S. Trochę niedoszacowałam długość trasy - ogromnie przepraszam.