Relacje » Kociewie moje rodzinne strony cz.2 -Pelplin i Wirty, 23 maja 2010
Jak najdalej od szosy.
Wszechogarniające Słońce zapowiadało, że wycieczka powinna nam się udać. Także to, że w Tczewie punktualnie stawiła się ośmioosobowa ekipa.
Bez opóźnień (po przekonaniu Kasi ,że jednak warto cały zielony zrobić ) ruszyliśmy o ok. 8:30 na szlak . Wszystkich nas zaskoczył pozytywnie szlak Ziemi Tczewskiej, bo jest idealny na wycieczkę rowerową i nieźle oznakowany. Dodatkowo jak to w maju wszystko kwitnie dookoła i zieleń jest najzieleńsza. Zrobiliśmy cały szlak zielony z Tczewa do Pelplina ,a na przerwę udaliśmy się na sernika do fajnej kafeterii (polecanej przez Kasię ) obok Katedry .W Pelplinie pożegnaliśmy dwie osoby, które postanowiły wrócić już do Tczewa unikając tym samym extremalnego rajdu żółtym szlakiem;-).
Dalej z Pelplina do Klonówki pojechaliśmy niebieskim szlakiem, gdzie pożegnaliśmy kolejne dwie osoby, które też dzięki tej ucieczce uniknęły szlaku żółtego ;-). Z Klonówki przez Kolincz do Starogardu jedziemy wiejską drogą asfaltową .
W Stargardzie krótka przerwa i dalej do Wirt zgodnie z planem żółtym można powiedzieć trochę jechaliśmy,do momentu aż się podałam i bez zbędnego uporu przeszłam na wdrożenie koncepcji alternatywnej. Dotarliśmy do Wirt ok. 15:30 zwiedziliśmy je z pozycji siodełka, bo każdy przystanek to niesamowita ilość komarów.
Z Wirt do Zblewa na stację PKP postanowiliśmy zaryzykować i częściowo pojechać żółtym szlakiem i tu jakie miłe zaskoczenie piękna leśna droga i to z górki i można jechać ;-) .
Wniosek : Nie należy się całkowicie zrażać się do żółtego szlaku Kociewskiego .
Dzięki za towarzystwo i uśmiechnięte buzie i w ogóle:) , cudnie słoneczny weekend :) Alicja