Relacje » Sworo- Gaciowe rozpoznanie przed majówką, 18 kwietnia 2010
- ślad dodał Maciej666
Wszystko potoczyło się idealnie... Jak chcieliśmy ze Swornychgaci o 9.40 rozpoczęliśmy kręcenie trochę na oślep, bo zapomniałem skręcić w odpowiednim miejscu. Dało to nam ok. 2 km więcej, ale dojechaliśmy do mostku na Zbrzycy, gdzie przebiegać będzie jazda majówkowa. Po foceniu i krótkim postoju ruszyliśmy rozpoznać wjazd do lasu, od razu mówię, że tam na majówce można się będzie wykazać zręcznością na fajnym piaszczystym podjeżdzie, wymagającym techniki i skoczności na rowerku. Jednak wszyscy dali radę spokojnie, potem już tylko same cuda. Jez. Garliczne z wodą o kolorze szmaragdu widziane z góry w słońcu, plaża w zatoczce nad Płęsnem (takich postojów można tylko zazdrościć :))) ) Jedziemy cały czas wzdłuż jezior, oglądamy leśniczówkę Młynek, resztki dawnej elektrowni wodnej w środku lasu, każdy z nas pewnie chciałby tu być leśniczym. Drogi w fajnym stanie, za Drzewiczem jest gorzej, ale dajemy radę piachom, nie wciągają nas. W Czernicy stado dzików, na szczęście za płotem i zabytkowy młyn, resztki starego mostku, bosko. Pogoda do tego taka, że szkoda gadać, zero chmur. Asflacik, przekręcamy przez szosę Kościerzyna- Chojnice i pędzimy co koło wyskoczy do Mylofu. Pstrągi zamówione wcześniej w Restauracji AGA, my też punktualni, małe zwiedzanie i jemy. Pyszka rybki. Z 5 zębatek bym dał, zwłaszcza jednej kelnerce... Deser z niespodzianką niebo w gębie :)
Dalej zmierzamy pięknymi duktami leśnymi do Parku Narodowego Bory Tucholskie, informujemy panią Magdę, dyżurną Parku i po wjeżdzie ona dogania nas w lesie autem. Nie chcieliśmy nawet uciekać. zakupujemy bilety (6 szt.- tyle nas jest za kosmiczną sumę 6zł) i dalej już tylko cuda natury. To po prostu trzeba zobaczyć, jezioro za jeziorem, woda kryształ, ścieżki piękne, zero ludzi. Struga 7 jezior i dąb Bartuś robią wrażenie.
Wyjazd z Parku i sklep w Małych Sworach- nieocenione! Dalej jezioro Charzykowskie, chwila wątpliwości, pomoc GPS i mapy i już kręcimy nad czyściutkimi Małym i Dużym Głuchym do Chocińskiego Młyna. Ech, pamiętam jak było koło młyńskie, teraz już porażka, niewiele zostało z tego pięknego młyna.
Parę minut asfaltem na dobrej prędkości 31 km/h i lądujemy z powrotem w Sworach. Na Witka liczniku, bo mój nie chciał na początku coś mierzyć, dokładnie 70 km. To jest precyzja.
To był piękny dzień i wspaniali uczestnicy wycieczki. Dzięki wielkie wszystkim i do następnego :)