Relacje » Spotkanie z Markiem Kamińskim, 14 stycznia 2010
Niesamowite spotkanie z niesamowitym człowiekiem. Jeżeli można kogoś zdefiniować jednym słowem, to byłby to "spokój". Są ludzie, których zaufanie do świata i pokora, z jaką podążają za głosem swojego powołania uderza każdego, kto się z nimi spotka :)
Zamiast dużo "gadać" pozwolę sobie przytoczyć kilka myśli Marka Kamińskiego z jego opowieści. Mam nadzieję, że w miarę wiernie oddadzą one "klimat" tego spotkania i to, jakim jest on człowiekiem:
@ Wierzę, że każdy z nas ma jakieś powołanie, jednak nie wszyscy chcą wsłuchać się w swój wewnętrzny głos i za tym powołaniem podążać. Ja staram się to robić.
@ Przygotowując się do swoich wypraw staram się przewidywać sytuacje, jakie mogą mi się przydarzyć i trenować je w miarę zbliżonych do rzeczywistych warunkach. Takie ćwiczenia, a później wyprawy uczą mnie zaufania do samego siebie.
@ Kiedy sam zdobywałem biegun południowy, nie czułem się samotny. Kiedy człowiek jest w zgodzie ze sobą i z naturą, i kiedy wie, że gdzieś daleko są bliscy, którzy o nim myślą, nie jest samotny. Sądzę, że dużo więcej samotnych ludzi znajduje się w dużych miastach.
@ W życiu, tak jak i w moich wyprawach, ważne są dwie rzeczy: wiedza i intuicja. Obie są równie istotne.
@ Wiele osób pyta mnie jak zdobywam pieniądze na moje wyprawy. A to tylko jeden z problemów do rozwiązania i to wcale nie najważniejszy. Jeśli ktoś nie potrafi rozwiązać takiego problemu, to może i lepiej, żeby nie znalazł się nigdy na biegunie na przykład.
@ Odpowiedź na pytanie w jaki sposób w ekstremalnych warunkach załatwia się potrzeby fizjologiczne jest prosta - szybciej. :)
@ Tak naprawdę więcej w życiu mi nie wyszło, niż wyszło, ale niczego nie żałuję. Nie zastanawiam się czy warto podjąć trud podróży czy przygotowań, po prostu to robię. Podążam za swoją intuicją i marzeniami.
@ To co robię nie jest ani moją pracą, ani pasją. Ja po prostu tak żyję. W ten sposób idę ścieżką mojego życiowego powołania.
@ Kiedyś moja córeczka (Pola) powiedziała żonie, że wolałaby, żeby tata był Nikim. Żona zapytała więc, co to znaczy, bo przecież tata jest podróżnikiem, a moje dziecko powiedziało, że gdyby tata był nikim, to więcej przebywał by w domu. Wtedy zrozumiałem, że może nadszedł czas, by stać się "nikim" dla świata, ale "kimś" dla rodziny.
@ Teraz moim "biegunem" jest moja rodzina.
A "dotykanie świata" Marka Kamińskiego trwa nadal. I nich tak trwa bez końca :)
Dodane 14 stycznia 2010, 12:31 przez psuja Aby dodać komentarz musisz się zalogować