Relacje » Objazd Wyspy Sobieszewskiej, 8 stycznia 2010
Z Gdańska wyjechałem przez Olszynkę. Krajową siódemkę ominąłem zaśnieżoną łąką. Tuż za Gdańskiem wjechałem rowerem na Martwą Wisłę i w zasadzie mógłbym przejechać tak na drugą stronę, ale wolałem nie ryzykować... a mogłem skrócić sobie 4 km :P Jadąc po plaży zgubiłem zabezpieczenie (przed spadaniem) prawego ochraniacza na buta, przez co ten ciągle zsuwał się z czubka buta i szybko odechciało mi się objeżdżać całą wyspę, najważniejsze, że wiem, czego się spodziewać i że wiem już, że szeroka taśma jest lepsza do zabezpieczania ochraniacza przed spadaniem :)
Jadąc wzdłuż grobli słyszałem niesamowity hałas, niczym startujące samoloty jeden za drugim lub coś tak, jakby jechać wzdłuż torów po których jedzie właśnie pociąg... a to tylko szum morza słyszalny na 2 km od plaży... to tak, jakby ktoś myślał, że dręczyła mnie cisza w tym, jakby nie było, odludnym miejscu (o tej porze roku). Na morzu fale dochodzące do 2 metrów, rozbijane o wzmocnione wybrzeże.