Z domu wyszedłem kilkanaście minut przed 11, aby o pełnej godzinie pojawić się na miejscu zbiórki... liczyłem się, że nikt poza mną się nie pojawi. Nie myliłem się, poczekałem 10 minut i pojechałem.
Według ICM miało padać od 10, a o 11 miała być już niezła śnieżyca. A tymczasempadałood12, a dopiero od 13 opady śniegu zaczęły ograniczać widoczność jednak nadal nie było to to, czego się spodziewałem. Odnośnie silnego wiatru i niskiej temperatury ICM się nie mylił :)
Ciepłe ubranko spisywało się znakomicie jedynie paluszkom u stóp było chłodno.
Rajd zakończyłem w Paszczy Lwa o 19:05 i spędziłem pół godziny przy kominku, zanim doszedłem do siebie i wysuszyłem wszystkie ubrania...
Dlaczego uważa że było chociaż trochę hardcorowo? No cóż, nie tak często zdarza mi się, że powieki zamarzają sklejając się, górna z dolną, że o brodzie pokrytej lodem nie wspomnę. Jak wspomniałem najchłodniej było w stopy (i w zasadzie tylko tam było mi zazwyczaj chłodno), jednak od Osowej zaczęły marznąć mi dłonie na potęgę.. myślałem już tylko o kominku w PL :)