Ostatni z tegorocznych - a w sumie jubileuszowy, bo dziesiąty - wyjazd z cyklu Bezpieczny Rowerzysta rozpoczął się tradycyjnie od spotkania, tym razem ponad sześćdzięsięciu uczestników, na wejherowskim rynku. Po pamiątkowej fotce pod pomnikiem patrona miasta udaliśmy się w kilku grupach (niestety zabrakło jakże ułatwiającej takie przejazdy eskorty Straży Miejskiej) ulicami Sobieskiego i Sucharskiego do drogi na Zibertowo, gdzie na dalszą wyprawę połączyliśmy swoje siły sporadycznie korzystając już z asfaltów.
Po przejechaniu Gościcina wzdłuż linii kolejowej dojechaliśmy do Zielonego Dworu i stamtąd rzadko uczęszczaną trasą po północnej stronie torów dojechaliśmy do Luzina podziwiając uroki wijącej się obok rzeki Bolszewki. W Luzinie zamknięty przejazd kolejowy wstrzymujący ruch pojazdów pozwolił nam na spokojne pokonanie dość ruchliwej drogi i dalszy przejazd na ulicę Paraszyńską, która wiedzie tam gdzie sama nazwa wskazuje. Po dojechaniu do lasu urządziliśmy pierwszy postój, wykorzystany przez mniej zmęczonych uczestników na znalezienie grzybów a przez innych na usunięcie pierwszej awarii.
Napojeni i wypoczęci (a niektórzy także najedzeni) wyruszyliśmy w dalszą drogę leśną autostradą o super nawierzchni prowadzącą do asfaltu ze Strzebielina na Paraszyno i nie zatrzymując się tam, wzdłuż Łeby kontynuowaliśmy podróż w kierunku Tępcza. Tu dla niektórych zaczęły się schody - choć ich stopnie nie były aż tak ostre i kanciaste :-) - wiodące przez Drogę Zygmuntowską do samej Rzepeckiej Huty, gdzie nastąpił kres wspinaczki. W tym miejscu godzi się podziękować pracownikom Nadleśnictwa Strzebielino za połączoną z wizją lokalną pomoc w doborze trasy, która z założenia miała być jak najmniej stroma. Jeżeli ktoś nie wierzy proszę o sygnał, sprawdzimy niebieski szlak, Drogę Rzepecką lub posiadającą inne lubiane przez rowerzystów atrybuty ;-) Drogę Barłomińską.
Przed samą Rzepecką Hutą zrobiliśmy mały przystanek wyrównawczy i w dalszą drogę wyruszyliśmy w stronę Wyszeckiej Huty, mając za priorytet nieoddawanie raz zdobytej wysokości - trzeba przyznać, że istniał jeszcze wariant trasy składający się ze zjazdu na barłomiński bruk i podjazdu drogą wychodzącą przy samej leśniczówce :-) A leśniczówka ta położona jest na wysokości zbliżonej do 180 m npm, co można było zauważyć w czasie drogi powrotnej. Ale zanim do niej dojechaliśmy nie obyło się bez kolejnej wymiany dętki, na szczęście jednak w takiej odległości od celu, że grupa zasadnicza spokojnie doń dojechała i przygotowała przysmaki dla niewiasty zmuszonej do samodzielnej naprawy w towarzystwie samych rasowych mężczyzn :-) no i jej eskorty z powyższych panów złożonej. A także dla koleżanki z Tczewa, która spóźniona samodzielnie dogoniła nas na trasie.
Dłuższy odpoczynek w Dampcówce okraszony degustacją znanej już i lubianej kiełbaski z Darżlubia oraz konkursem z przepisów ruchu drogowego (warto zaznaczyć, że po główne nagrody sięgnęli tym razem Wojtek, Aneta i tomciog) zakończony został otwarciem "wyjazdowego sklepiku" naszego sponsora wejherowskiego ProSportu - szkoda jednak, że jego obsługa była mniej profesjonalna niż na codzień bo składająca się ze zwerbowanych ad hoc ochotników :-) Nie muszę dodawać, że nadzwyczaj sprzyjająca nam pogoda niczym nie przypominająca jesiennej, powodowała, że niektórym zamiast dalszej jazdy marzyło się wylegiwanie na słoneczku - strach pomysleć, kiedy nastąpiłby wyjazd, gdyby w pobliżu było jakieś jezioro ;-) Ale w koncu trzeba było ruszać w dalszą drogę.
Jako pierwsi wystartowali bikerzy skupieni w RwM, którzy dzielnie nas wspierają w ostatnich BR-ach. Ich trasa była najdłuższa, bo część z nich z 3miasta do Wejherowa dotarła na kołach (lub na kłach jak kto woli ;-)) a i w ten sam sposób postanowili wracać. Zasadnicza grupa udała się jednak przez Barłomino (wreszcie zjazd) niebieskim szlakiem do mostku na Bolszewce, za którym zaraz kombinowaną trasą przez okolice Sychowa dojechała do Robakowa i dalej koło księżycowej urody żwirowiska Wakozu skierowała się na Gościcino. Po jego osiągnięciu znaną już drogą do Zibertowa żegnani przez stopniowo odłączających się cyklistów dojechaliśmy do Wejherowa by po rozstaniu się z Kółkiem Młodych Cyklistów w kilkunastosobowym składzie dojechać do rynku, na którym po trudach podróży uraczyliśmy się lodami :-)
Dziękuję wszystkim za udział w wycieczce, za radość i energię pozwalającą na planowanie kolejnych wyjazdów. I pomimo, że cykl Bezpieczny Rowerzysta w tym roku już się zakończył, o innych organizowanych przez WTC wyjazdach z uwagi na ich popularność nie omieszkamy tu poinformować, licząc, że to nie tempo BR-ów było przyczyną ich powodzenia :-)