Trasa wycieczki: Olszynka
Ul. Benzynowa
Sobieszewo- plaża
Ul. Przegalińska
Przegalina
Świbno
Mikoszewo
Rez. Mewia Łacha, ujście Wisły
Kiedy byłem mały, zawsze chciałem dojść na koniec świata.... (Dżem - "W życiu piękne są tylko chwile")
O 10.05 spod Muzeum Narodowego wyjeżdżam sam na spotkanie z Przygodą. Pogoda bezbłędna, wiatr umiarkowany, więc w 35 min. dojeżdżam przez Olszynki rozmaite, troszkę błądząc, do Sobieszewa. Wczasowiczów moc, będzie komu roweru pilnować, gdy będę się pluskał. Na plażę nie mogę wjechać, ciągną tłumy. Sprzęt zostawiam pod czujny okiem Pań Ratowniczek, którym bardzo dziękuję i pozdrawiam, oby więcej tak życzliwych ludzi na naszych ścieżkach!
Podziękowawszy ruszam ul. Przegalińską, bo w lesie kosmiczne piachy i upał. W Przegalinie, w miejscu gdzie samotnie pałaszuję kanapkę z twardego, razowego chleba z Biedronki( szczerze odradzam), przybija tratwa na kadłubach z butelek PET i siatki ogrodniczej i dwóch młodzieńców prosi o zdjęcie. Płyną z Płocka 2,5 tygodnia, w zeszłym roku zrobili Kraków- Płock w 2 tygodnie. CZAAAD ja też kiedyś to zrobię!
W Świbnie prom, tłumnie oblegany przez auta, ale i rowery, w Mikoszewie sprawdzam, czy wąskotorówka jeżdzi, ale nie znajduję żadnego info, choć tory wyglądają na używane od czasu do czasu.
Ul. Bursztynową kieruję się na plażę, po drodze muszę przenieść rower nad łańcuchem, bo miejscowa mafia przegrodziła drogę i pobiera haracze od kierowców. Wpadam na plażę i szok, ludzi mało, plaża pełna patyków, zbieraczy bursztynów, a w lewo widać rezerwat Mewia Łacha. Kąpiel tu to raj, jeśli komuś nie przeszkadza troszkę mętniejszy odcień wody, bo woda nie jest w ogóle słona! Po chwili kuszę się na jazdę plażą w stronę ujścia Wisły. Plaża zmienia się niesamowicie! Raz jest szeroka, z szerokim cyplem, to znów wąska na 3-4m. Raz jadę, raz prowadzę, bo twardość piasku i jego kolor też zmiennym jest.
W końcu docieram i .... śpiewam sobie: " Kiedy byłem mały, zawsze chciałem dojść na koniec świata..." bo jako żywo przypomina mi się przystań Elfów z Władcy Pierdzieli. Moc ptactwa, dzikość i bezmiar. Jest niesamowicie, jadę betonową groblą ku "końcu świata" Na pewno nasi przodkowie w dawnych wiekach też w tym miejscu myśleli, że tu kończy się Rzeka, Ląd a Morze swym bezmiarem przytłaczało ich. Jestem tak szczęśliwy, że niechętnie zawracam i niełatwą drogą z Końca Świata wracam wzdłuż Wisły do promu.
Nie zdążam nic zjeść, prom jest za szybki, ja potem też, więc najkrótszą drogą przez Benzynową i Olszynki na rybki do domku. Mniam, mniam, wycieczka i rybki! W domu 79 km!
PS: Relacja ze spływu tratwą załatwiona, żeglarze chętni do współpracy! Nawet chyba byli z Trójmiasta.