Witam wszystkich, a w szczególności uczestników tej wyprawy!!!
Spotkanie zgodnie z tradycją o 4.00 przy pomniku Kolegi Sobieskiego, w scenerii nieco odmiennej niż zwykle, gdyż mamy wakacje i życie „kulturalne” miasta trwa 24 h/ dobę .
Załoga w komplecie, zwarta i uśmiechnięta. Wraz z Niezawodnym Kolegą Pawłem pakujemy Towarzystwo i ruszamy w drogę do Kościerzyny, gdzie spotykamy się „zawodniczkami” z Wejherowa, które wytyczają nowe skróty do Kościerzyny ;) W końcu docierają na miejsce, wyruszamy do Bornego. Sabinka z resztą ekipy dogoni nas na trasie /jadą jak wariaci/. Na miejsce docieramy o 9.00.
Tym razem baza trafia się nam noclegownia o kultowej nazwie PRL. Napisałem noclegowni a, gdyż chyba było to najbliższe idei tego miejsca, ale za to kierownictwo pierwsza klasa –pozdrawiamy i polecamy naszym naśladowcom :)
Na pierwszy dzionek wytyczamy sobie szlak wzdłuż wschodniego brzegu Pilawy i kręcimy w kierunku południowym, racząc się urokami tej rzeczki aż do Nadarzyc . Tu „zwiedzamy” (choć to słowo to raczej lekka przesada) Jednostkę Wojskową Wojska Polskiego, a kolega Obcy testuje archaiczny sprzęt latający ;) Sabinka pilnuje, aby nie odleciał na swoją galaktykę.
Z Nadarzyc kierujemy się do miasteczka Gródek /czyt. Kłomino / oglądając pozostałości budowli, w których nigdy nikt nie zamieszkał… Dalej Sypniewo, Ciosaniec, Pniewo, Borucino i dalej na północ do Brokęcina, gdzie w końcu można spożyć coś do jedzenia :) Przy okazji Syreny kąpią się w „jeziorze”.
Po jedzonku ciężko się ruszyć, ale w końcu wracamy na szlak, mamy jeszcze troszkę kilometrów przed sobą . Obierając kierunek północno- zachodni docieramy do m. Borki. Tu następuje zwrot na południe, po czym południowy- zachód i lądujemy w Lesie Wilcze Doły. Chłopaki korzystają z zapadającego już zmroku i kładąc nacisk na słowo Wilcze mobilizują Koleżankę Jolę do nieprawdopodobnych osiągów szybkości ;))
Docieramy na południowy brzeg jeziora Kniewo. Wędrując tym brzegiem zmieniamy kierunek na północy – zachód, który wiedzie nas przez przepiękne kłomińskie wrzosowiska aż do bazy. Wpadamy do Bornego na kwadrans przed zamknięciem ostatnich sklepów i czynimy „niezbędne” zakupy. W końcu jesteśmy w bazie. Koniec kręcenia na dziś.
Doprowadzamy się do stanu używalności ;) Zasiadamy do małej kolacji wspólnego biesiadowania w bardzo klimatycznym zakątku naszej bazy, czyli Sali z kominkiem. Było bardzo miło. Troszkę później część towarzystwa przenosi się na zewnątrz pod namioty, gdzie w najlepsze trwa miejscowa potańcówka. W końcu lądujemy przy ognisku, które zapłonęło dla nas z inicjatywy Prezesa Topola. Rozpalił je nam sam szeryf Bornego Sulinowa /dzielnicowy/. Czego to Prezes nie potrafi … Przy okazji Szeryf raczy nas różnymi historiami na temat tego nadal nie zbadanego miejsca. Oj, jest trochę tego!
Impreza kończy się bólem brzucha /ze śmiechu rzecz jasna/ w okolicach 3.00. Czas spać, rano znowu trzeba będzie kręcić ;)
Dzień drugi, jak zawsze trudniejszy, dużo trudniejszy ;)) Rozpoczynamy od mobilizacji sił i środków. Niestety, mamy straty w ludziach. Nasze szeregi zasila jednak Krzysiek, który dociera do nas z Gdańska. Po ustaleniu kierunku ruszamy w nieco okrojonym składzie na wschód, pięknymi drogami przeciwpożarowymi, których nie brak na tych wrzosowiskach.
Docieramy przez niegdyś wysiedloną osadę Sztajnford na przesmyk między jeziorami Przełęg i Remierzewo. Jedziemy na obecnie nieczynne lotnisko Wilcze Laski , aby bić tam kolejne rekordy prędkości ;))
Po dobrej zabawie udajemy się do miejscowości o tak samo brzmiącej nazwie. Tam, po zjedzeniu trzech kubków lodów /tego dnia czas odmierzamy ilością zjedzonych lodów/ sprawdzamy temperaturę – jest powyżej 30 kresek! Przed nami bardzo gorący dzień. Ruszamy do m. Dziki, aby tam oddać się kąpieli w jeziorku Remierzewo.
Na trasie mamy okazję oglądać bicie rekordów prędkości na drogach szutrowych w wykonaniu Koleżanki Anetki, która działając w silnym stresie, obala wszelkie teorie o oporach powietrza oraz o potrzebie używania hamulców ;))) Po prostu ginie w czeluściach lasu, niezupełnie odpowiadającym kierunkowi naszej wycieczki ;)
W końcu docieramy nad jeziorko i po odpoczynku śmigamy zielonym szlakiem zaliczając kilka Odcinków Specjalnych docieramy nad jezioro Świdno, gdzie zmieniamy szlak na czerwony rowerowy. Docieramy do m. Kucharowo, Kądzielnia i lądujemy w Juchowie, gdzie podziwiamy ruiny dawnego dworku i robimy mały postój przy równie małym sklepiku. W nim uśmiechnięta Pani raczy nas niemal zapomnianym napojem koloru czerwonego - pychota /bezalkoholowy rzecz jasna/ ;)) i proponuje nam, abyśmy u niej w domu, a raczej na posesji zrobili sobie obiad tzn. grilla. Rzadko spotyka się takich ludzi - DZIĘKUJEMY !
Z zaproszenia niestety nie korzystamy, gdyż wszyscy są już spragnieni dalszego kręcenia, PIĘKNYMI leśnymi ROWEROSTRADAMI docieramy na południe do Silnowa i dalej Silnowa Dolnego, skąd północnym brzegiem jeziora Pile zmierzamy do m. Krągi, a następnie do Bornego Sulinowa, gdzie kończymy kręcenie w restauracji MIJA, spożywając zaległe posiłki ;)
W końcu nadchodzi czas powrotu do 3m. Pakujemy się choć zauważam, że jakoś nam nie śpieszno. Chyba każdy, gdyby mógł, zatrzymałby czas… Było naprawdę fajnie! Załoga wyjątkowa. Choć miała podstawy, aby zostawić prowadzącego w lesie, nie uczyniła tego /dziękuję Wam/ i sorki za niedogodności w przejazdach. Szczególne podziękowania dla Sabiny ,Anetki i Pawła, dzięki którym mogliśmy znaleźć się tam w tak licznym gronie /Obcy Tobie też ;)/
Bardzo dziękuję za dyscyplinę i wyrozumiałość dla początkujących na takich trasach. Wyrazy szacunku dla Pani Gabrysi za wytrzymałość i hart ducha :)
я благодарю,з Вами всегда является хорошо проводить время