Tak to jest zaufać pogodzie i zapomnieć o szamanie i jego modłach. Powiem tylko - było mokro, chociaż jak się okazało - nie wszystkim :-)
Wejherowo, rynek, 10.00, mżawka, kilku zapaleńców jednak jest, w większości stara gwardia. Razem 11 osób, w tym 3 kobiety - Aneta, Gabrysia (dotąd zawsze występująca jako mama Anety ale chyba już czas na zmianę) oraz Basia. Jest też Scooter ale jak zwykle bez roweru za to z kamerą.
Ruszamy. Jeszcze zaprowiantowanie od kontuzjowanego Wojtka i w drogę. Leciutki, nawet miły deszczyk. Młynki - pada coraz mocniej, przez chwilę pod wiatą, konkurs, zimno. Jedziemy dalej zmienioną trasą - zawozimy prowiant do leśniczówki Wyspowo i stamtąd jedziemy w kierunku Borowa. Teraz już leje, znowu na chwilę się chowamy pod wiatą w Borowie, Aneta zaczyna wspominać o kąpieli.
Borowo, Pałsznik, Wygoda, znów Borowo. Jest chwila czasu bo ognisko ma być rozpalone na 13.00 (podziekowania dla lesniczego i Marcina). Aneta idzie się kąpać - ale ma radochę w cieplutkiej wodzie. Bez naśladowców, wolą moknąć. Leśniczówka Wyspowo, płonie ognisko, deszcz ustaje, posiłek, dobre humory dopisują, repeta. Aneta wbija się w suche ciuchy, zazdrość na wszystkich twarzach połączona z nadzieją, że może jeszcze popada i będzie sprawiedliwie ;-)
Pada już raczej symbolicznie, wracamy. Sprawiedliwość wymierzają kałuże i bezbłotnikowcy - nikt suchy nie wróci do domu :-P Za to rowery błotnikowców jakby bardziej czyste. Wejherowo, pożegnanie przy młynie i do domu. Trasa skrócona do minimum. Do następnego razu. Tym razem było bez fotek.
Dodane 20 lipca 2009, 06:14 przez mit Aby dodać komentarz musisz się zalogować