Dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu by szlak był tak wyśmienicie źle oznakowany.
Ale od początku.
Jeszcze wieczór poprzedzający wypad byłem pewien ,że tylko 3 śmiałków wyjedzie tego dnia na szlak. Lecz Emil rzutem na taśmę dołączył do naszej szalonej trójki. Tak więc w 4 osoby spotkały się w pociągu relacji Gdańsk-Czersk.
Czersk przywitał nas mdłą pogodą-słotą. Jak się potem okazało pogodą wymarzoną- gdyż w Gdańsku ponoć lało cały dzień. Szlak Brdy to azymut. Odnajdujemy go bez przeszkód i gnamy z małymi własnymi interpretacjami do wsi Szlachta. Tutaj moi mili zaczyna się farso-komedia szlakowa. Zjechaliśmy bodaj wszystko prócz szlaku. Katastroficznie oznaczony. Wsaparcie mapą i kompasem było jedynym tego dnia drogowskazem,bo znaczki na drzewach jak by kto ukradł. To na tyle odnośnie trasy przebiegu.Bo szlag mnie trafia nawet jak to pisze!!!!! Warunki natomiast iście marcowe. Cały czas towarzyszy nam wspomniana wyżej aura. Wilgoć tak wielka ze i bez pocenia się odzież wilgotnieje. Z kasków na daszki skrapla się woda i kapie nam prosto na nosy. Mi i Emilowi jeśli tylko średnia prędkość spadała parowały okulary.
O rany!-jak dotąd to tylko narzekam!
Wszystkie te rzeczy i sprawy odchodziły w niebyt gdy w nasze uczy wkradało się życie Borów. Piękne śpiewy Kormoranów,wydawało się ,że nas witają. Pełna gama śpiewów i trelów ptaków doprowadzała do gęsiej skórki. Krajobrazy niczym z bajki-jakby nie dotknięte ludzka stopą. Ehhhhhhhhhh.
Tak oto w takich okolicznościach przyrody po wielu bluzgach związanych ze szlakiem docieramy do wsi Osie. Tu zapewne Bory chciały nas ukarać za tak krótka wizytę w ich pięknych progach i postanowiły się rozpłakać.Deszcz padał coraz mocniej,więc zgodnym głosem podjęliśmy decyzje o asfaltowej alternatywie do Warlubia. 27 km w deszczu totalnie zmoknięci docieramy do Warlubia. Miły wątek to taki ,że pociąg mamy za jakiś czas,więc pojedzmy coś zjeść. Miła bar zarekomendowany przez tubylców okazał się oazą spokoju dla naszego układu pokarmowego. Smakowało wszystko-bez wyjątku. Nawet za mocna kawa!
Troszke przeschnięci lecz nadal wilgotni aleeeeeeeeeeee najedzeni odjerzdzamy na pociąg.
I tak kończy się nasza kolejna przygoda. Szkoda ,że was nie było.
Ps:Ze względu na panujące warunki zdjęć jest nie za wiele a ich jakość pozostawia wiele do rzyczenia. Winą obarczam wiecznie zaparowany obiektyw. Niestety z aurą nie wygramy!!!!