Przy pięknej pogodzie, drogami wśród pofalowanych pól malowanych rzepakiem w żółto-zieloną kratę (pagórkowe ukształtowanie terenu dawało się ciut we znaki), okrywaliśmy uroki Powiśla bogatego w turystyczne atrakcje.
Start z Malborka, więc najpierw runda honorowa wokół zamku. Później wzdłuż Nogatu, rzut oka na śluzę w Szonowie (do dziś obsługiwana ręcznie) i popas na punkcie widokowym na wysokiej skarpie nad rzeką, skąd rozpościera się rozległa panorama okolic.
W wielbarskim lesie poszwendaliśmy się wśród poniemieckich bunkrów, w Węgrach zajrzeliśmy do rezerwatu ''Parów Węgry'', a do Jeziora Białego dojechaliśmy super poprowadzoną lasem ścieżką rowerową wzdłuż asfaltu. Nad jeziorem chwila odpoczynku.
W Sztumie polansowaliśmy się na Bulwarze Zamkowym wokół Jeziora Sztumskiego, zjedliśmy lody (mam nadzieję, że Padre w końcu mi wybaczy brak drożdżówek na trasie ;)) i zajrzeliśmy na dziedziniec gotyckiego zamku.
Kolejne atrakcje na trasie to dworek w Barlewicach z XIX w (powiedzmy uczciwie - mało reprezentacyjny ;)), kościół gotycki w Pietrzwałdzie i kościół z kamienia polnego w Kalwie (XIII w.).
W Waplewie Wielkim niewątpliwa perełka: zespół pałacowy rodziny Sierakowskich, nazywany ''pomorskim Soplicowem''. Podczas popasu w pałacowym ogrodzie wzorem Telimeny usiadłam w mrowisku. :-p Tylko gdzie ten Tadeusz... :-/
W okolicach Tulic zajrzeliśmy nad Kanał Juranda (budowla hydrotechniczna z czasów krzyżackich o dł. 29 km - doprowadzała wodę z Jeziora Dzierzgoń od zamku w Malborku), a potem odwiedziliśmy wioskę cudów czyli Rodowo. Tu czekały nas cuda, czy raczej cudaczne rzeźby i instalacje licznie porozstawiane po podwórkach i polach.
Do Prabut pomknęliśmy asfaltem, aby zdążyć na pociąg (zaglądając jeszcze po drodze na rynek z Fontanną Rolanda). Uff, udało się!
Podziękowania dla całej ekipy za wspólnie spędzony, tak miły dzień! I fajnie było zobaczyć dawno niewidziane twarze. :)